Jest ciągle niezadowolony. Bez chwili zwątpienia orzeka, że wszystko co robisz – robisz źle. „A to? Hah, raczej nie ma szans, żeby to się udało”. Nie zawaha się, by po raz setny wypomnieć Ci nieudany żart na imprezie 2 lata temu i nie pozwala odezwać się na żadnych zajęciach: „Nie, nie, to nie ma sensu. To pytanie jest głupie. Chcesz, żeby cała grupa Cię wyśmiała?”. Wiesz już, o kim mowa? Tak, to Jegomość Wewnętrzny Krytyk.
Jest z nami niemal od zawsze. Pojawia się w nas już we wczesnym dzieciństwie. I choć nie znosimy jego uwag – sprawiają, że czujemy się beznadziejnie – pełni bardzo istotną funkcję. Chroni nas przed wstydem i cierpieniem. Jednak, jak w każdej relacji, w obcowaniu z Wewnętrznym Krytykiem należy zachować zdrowe granice. Większość z nas tak bardzo się przyzwyczaiła do jego nieustannych, nieraz zjadliwych komentarzy, że bezkrytycznie przyjmuje je wszystkie za pewnik.
Być może jednak zauważyłeś, że zadowolenie Krytyka może graniczyć z cudem. Niezależnie od tego, jak bardzo się staramy, spełnienie wszystkich jego wymagań jest raczej skazane na porażkę. Spełnienie jego żądań prowadzi do powstania kolejnych, coraz większych. Próbujesz go zadowolić – a jego wymagania rosną. I tak w nieskończoność. Równie dobrze można pokopać się z koniem.
Jak nie dać się wciągnąć w tę ryzykowną grę?
Posłuchaj.
Co próbuje Ci przekazać? Przed czym chciałby Cię uchronić? Co, jego zdaniem jest tak bardzo dla Ciebie ważne, że zdecydował się by dojść do głosu?
Choć mówi wiele nieraz bolesnych rzeczy, nie jest twoim wrogiem. Wręcz przeciwnie jest tu, żeby Ci pomagać. Czasami jednak zbyt sumiennie wykonuje swoją pracę. Taka jest jednak jego – raczej niewdzięczna – rola, by wytykać wszystkie Twoje błędy i niedociągnięcia – nawet te niezbyt istotne.
Spróbuj zrozumieć, co się kryje za jego nieustannym niezadowoleniem?
Może bowiem się okazać, że ma tylko najlepsze intencje. Pragnie, żebyś był zdrowy, silny, mądry, lubiany i w ogóle najlepszy na świecie. Ty też niewątpliwie tego pragniesz. Ale nie za wszelką cenę, prawda? Być może wcale nie chcesz być najlepszym biegaczem w dziejach – wystarczy, że jesteś w dobrej kondycji i biegasz co drugi wieczór. A trójka z nieinteresującego Ciebie przedmiotu nie jest przecież taką złą oceną.
Porozmawiaj.
Powiedz o tym swojemu Wewnętrznemu Krytykowi i spróbujcie wspólnie znaleźć jakiś kompromis. Przypomnij mu o tym, co jest rzeczywiście dla Ciebie ważne – „na tym mi zależy, a resztę sobie odpuszczam, mam do tego prawo”. Spróbuj go przekonać, że sposób, w jaki się z Tobą komunikuje nie jest zbyt skuteczny. Wręcz przeciwnie, odbiera satysfakcję z wielu czynności i napawa strachem przed kolejnymi wyzwaniami.
Opisz.
Rozmowa z kimś, kogo nie widzisz i nie znasz za dobrze, może być trudna i mało skuteczna. Narysuj Wewnętrznego Krytyka, wypisz na kartce jego ulubione „teksty”, spróbuj sobie wyobrazić jak się porusza i jaki ma głos. Wyobraźnia pozwala dokonać wiele modyfikacji w sposobie bycia Wewnętrznego Krytyka. Możesz zmniejszyć go do rozmiarów biedronki lub nadać mu głos Kaczora Donalda. Wtedy jego „jesteś za gruba” nie brzmi aż tak przekonująco, nieprawdaż? Śmiało możesz także przytaczać rzeczowe argumenty, by obalić jego zarzuty wobec Ciebie.
Zaprzyjaźnij się.
Nawiązanie dobrej relacji z Wewnętrznym Krytykiem niesie w sobie niezliczone korzyści. Pozwala nie tylko ograniczyć jego zjadliwe i nieraz bolesne komentarze, lecz także uzyskać wiele przydatnych informacji o sobie, które możemy w konstruktywny sposób wykorzystać. Warto mu tylko przypomnieć, że jest naszym sprzymierzeńcem i doradcą – a będzie nas wiernie i mądrze wspierał.
Literatura:
Stone, H., Stone, S. (2004). Wewnętrzny krytyk: jak zmienić destrukcyjną samokrytykę w twórcze wsparcie. Lódź: „Ravi”.
Foto: Photo Boards/Unsplashed